Opowiadanie o zapachach wydaje mi się trudną do opanowania umiejętnością - zwłaszcza, gdy mowa o tak kontrowersyjnym zapachu jak Versace Crystal Noir. Te perfumy się kocha albo nienawidzi. Są jak kameleon. Na jednych pachną jak kokosowy krem, na innych jak kiszone ogórki. Spróbuję się dziś podjąć napisania ich recenzji. Koniecznie dajcie mi znać w komentarzach czy mi to wychodzi i warto kontynuować serię pisania o perfumach. Nuty głowy: imbir, kardamon i pieprz; Nuty serca: kwiat afrykańskiej pomarańczy, gardenia, piwonia i kokos; Baza: piżmo, drzewo sandałowe i ambra Początek jest dość ostry, przyprawowo-ziołowy, orientalny, pieprz wysuwa się na prowadzenie. Mimo ostrości i intensywności jest też bardzo świeżo. Mam wrażenie, że wyczuwam tu nuty, które kojarzą mi się z lasem zimą (świerk? sosna?), zapachem świeżej choinki w okresie świątecznym. To właśnie te nuty wpływają na mój odbiór perfum i skojarzenia z nimi związane....
kosmetyczny bajzel w blogosferze